ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYJAZDU NA WĘGRY

Węgierska przygoda „Zielonych Drzewek”

Wystarczyło raz w tygodniu uczestniczyć w zajęciach koła języka Esperanto „Verda Arbeto” („Zielone Drzewko”), by wziąć udział w zagranicznej wycieczce – tym razem pojechaliśmy na Węgry, do pięknego miasta w pobliżu granicy z Serbią – Kiskunhalas. Tak wiele łączy nasze miasta – nie tylko nazwa, która oznacza podobnie jak Czeskie słowo rybnik – staw z rybami, ale też herb, w którym są ryby.

W Kiskunhalas byliśmy w dniach 5.06.2017 r, - 9.06.2017 r. Po drodze na Węgry zobaczyliśmy piękny Oravski Hrad, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższy przystanek.

Pani Agnes powitała nas bardzo gościnnie – szczególnie jej ogród pełen dojrzewających wiśni, truskawek i poziomek wzbudził nasz podziw. Owoce prosto z drzewa lub krzaczka – to dopiero jest smak!

Udało nam się zwiedzić wiele ciekawych miejsc. Pięknie odnowiony rynek w centrum miasta, muzeum miejskie z ogromnymi obrazami o tematyce historycznej, ocieniony wysokimi drzewami plac zabaw i kąpiel w basenach termalnych z wodą mineralną, mającą wiele właściwości leczniczych. Woda ta miała różną temperaturę – dziewczyny nazwały te baseny np. „Ciepła herbatka”, „Lodowiec” albo „Rosół”. Można się domyślić, jaką miały temperaturę! Kilka basenów było na zewnątrz, a kilka wewnątrz budynku.

Drugi dzień to wizyty w dwóch gimnazjach. Inaczej niż w Polsce liczy się klasy w tej szkole – ponieważ szkoła podstawowa kończy się na czwartej klasie – uczniowie zaczynają naukę w gimnazjum od klasy piątej, a kończą na dwunastej, maturalnej. Przedstawiliśmy tam swój program artystyczny – szczególnie podobała się piosenka w języku Esperanto o słoniach, huśtających się na pajęczynie – udało się nam wciągnąć do zabawy węgierskich uczniów! W bibliotece drugiego gimnazjum mogliśmy zobaczyć wystawę trofeów myśliwskich, podarowanych przez jednego z mieszkańców miasta. Szczególnie podobał się lew oraz ucho słonia. Obiady w szkolnej stołówce były pyszne – tym bardziej, że zawsze są dwa dania do wyboru! I znów kąpaliśmy się w basenach termalnych, gdzie pani Agnes robiła z nami tzw. „trening uzdrawiający” polegający na naprzemiennych kąpielach w gorącej i lodowatej wodzie!

Trzeciego dnia zwiedziliśmy muzeum węgierskich koronek – niezwykle delikatnych i pięknych, tak misternych, że są cenniejsze od złota. Mieliśmy szczęście – mogliśmy zobaczyć przedstawienie dla dzieci o historii koronek i wzorach, które na nich się znajdują. Po obiedzie razem z panią Agnes w jej ogrodzie uczyliśmy się ludowego, węgierskiego tańca – czardasza. Tak nam wpadł w ucho, że cały czas nuciliśmy „Hop Mariszka, hop Juliszka”. Potem Pal, mąż pani Agnes miał dla nas niespodziankę – zwiedzanie jego farmy, na której hoduje się krowy rasy mięsnej – zobaczyliśmy ponad 200 krów! Byki – a było ich tylko cztery – wyróżniały się szczególnie umięśnioną budową, za to cielaki były skoczne i wesołe. Nawet zaprzyjaźniliśmy się z pieskiem pasterskim pilnującym stada.

Na koniec, na zaproszenie brata pani Agnes – Istvana – mogliśmy odwiedzić stadninę, gdzie hoduje się konie do skoków, które biorą udział w zawodach na całym świecie. Dziewczyny prawie dwie godziny spędziły na jeździe konnej – na kucykach. Jeden nazywał się Csipetke (Kluseczka), a drugi – Zofia. Na koniec- kolacja przy ognisku: okazało się, że wędzona słonina (tak, tak!) pieczona na ognisku jest pyszna! A do tego czereśnie i wiśnie prosto z drzewa – to jest to!

Wycieczka nam się bardzo udała – serdecznie podziękowaliśmy bardzo gościnnym gospodarzom. Zarosiliśmy ich do nas, do Rybnika!

Teresa Konsek